Grupa Wagnera. Jusow: Nie sądzę, by był tam duży odsetek samobójców
Polska i kraje bałtyckie są zaniepokojone bezpieczeństwem granic państwowych po tym, jak najemnicy Grupy Wagnera przybyli w lipcu na terytorium Białorusi na zaproszenie Aleksandra Łukaszenki. Wzrosła także liczba przekraczania granic przez nielegalnych imigrantów, którym pomagają białoruskie służby specjalne.
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) opublikował na początku sierpnia mapę z obozami i poligonami Grupy Wagnera na Białorusi. Dwa z nich są blisko granicy z Polską. Jeden z poligonów znajduje się w pobliżu Brześcia, natomiast drugi w okolicach Grodna. Wagnerowcy szkolą w nich żołnierzy białoruskich.
W głównym obozie wagnerowców we wsi Cel koło Osipowicz (obwód mohylewski) wywiad brytyjski zidentyfikował ok. 300 namiotów i 200 pojazdów. Analizy dokonano na podstawie zdjęć satelitarnych wykonanych pod koniec lipca.
Natomiast według ekspertów Ośrodka Studiów Wschodnich, wśród pojazdów przemieszczonych przez Grupę Wagnera na Białoruś jest kilkanaście wozów opancerzonych Czekan, które posiadają wzmocnioną konstrukcję kadłuba odporną na uszkodzenia po wjeździe na minę.
Działania wagnerowców na granicy
Wywiad wojskowy Ukrainy uważa, że przebywający na terytorium Białorusi najemnicy Grupy Wagnera mogą być wykorzystywani do prowokacji na granicach państwowych z Polską i krajami bałtyckimi.
– Wszystkie dotychczasowe działania wagnerowców na granicy Białorusi z Polską i krajami bałtyckimi to operacje informacyjno-psychologiczne, służące angażowaniu sił i środków przeciwnika, odwracaniu jego uwagi, tworzeniu pewnego rodzaju prowokacji i dodatkowego napięcia. Nie jest to jednak faktyczne zagrożenie wojskowe. Oczywiście, w Grupie Wagnera są różni ludzie, ale nie sądzę, by był tam duży odsetek samobójców. Przynajmniej Jewgienij Prigożyn zdecydowanie do takich osób nie należy – powiedział przedstawiciel ukraińskiego wywiadu Andrij Jusow, cytowany przez agencję prasową Ukrinform.